przeciągle rozmazują na szybie
podróżni śpią w swoich odległych miastach
płyną zasłonięte drzwi przedziału
otwarta książka leży i przewraca strony
raz tu raz tam
wiruje szelest różnych języków słów sylab
wspinaczka w tej wieży jest mozolna
płaszcz oddycha wiatrem żagiel
nieobecni zmęczeni przytuleni do plastra
koloru sepii... powoli odklejamy myśl
i dopiero wtedy wyraźnie rysuje się cień
nie ma już wymiany spojrzeń tak
to conductor