PICTORIBUS-ATQUE-POETIS
QUODLIBET-AUDENDI-SEMPER
FUIT-AEQUA-POTESTAS

QUINTUS HORATIUS FLACCUS

DIALOGUE-----DIARY-----E-PRUS-----ESSAY-----PHILOSOPHE-----POEMS2-----XOX

YOU TRANSLATE

7 marca 2016

Francesco Petrarca - torna

Quando Francesco acceso
ad ovest sole;
apparve davanti a lui la strada
come le sette corde della luce

Come il fascio luminoso
spighe di grano;
e questo fu l'inizio
come iniziare...

Bianco e rosa nuvole
preceduto la mattina
attraverso il silenzio
parla per l'arrivo alba;

Attende con Francesco
e nel secondo ha visto
lo splendore delle montagne
rocciose...

La dove era venuta.

6 kwietnia 2014

Relief A.D. 2014

Jeźdźcy rozległej burzy, nasze wspomnienia otaczają
niewyraźne sylwetki, swąd podpalonych skrzydeł
gdy spojrzymy w górę, gęsty jest wir ponad naszymi
głowami, w tej studni, otwartej tam wysoko
w stronę pękających z łoskotem chmur, to chyba
czarny kamień porysowany srebrnym rylcem
tam wysoko, drży wobec szybkiego błysku dłuta

Kiedy więc pytasz, jakie imię ma przeszłość
zacumowana na strychu domu, który zniszczyli
ludzie, kiedy pytasz, jaką muzykę wydobył
z siebie flet... jeźdźcy rozległej burzy rozpędzają
swoje konie i pędzą, pędzą jeszcze dalej, poza kres
sztorm przewraca dzień, tamte spotkania, tamtą
drabinę do drzwi, bramy błękitnych przejaśnień

Tak w środku naszych wspomnień posąg
trwa.

23 października 2013

Miłoszowi Sałagan - Powrót do przyszłości

Powrót do przyszłości

Jaka szybkość, za nami pozostają igiełki mrozu
ogniki we wstęgach, rozpędzamy się przez górskie potoki
zjeżdżamy po krawędzi czy też poza mury podwórka
saltem na rowerze, chcemy dogonić chwilę
oddala się płomień przed nami, jakie dni, jaki prosty sposób

Gdyby wspomnieć o przygotowaniach, wykrojach latawcy
gdzie więc pracownia, rozwijający się szpagat czy reguły
kto je wymyślił, nic nie zatrzyma nas w pędzie
nikt nie uwierzy w rozłożenie akcentów na mapie
przyjazd lokomotywy tam, gdzie zagubiony przystanek

jaka szybkość, błękitny wir, brak kolein, oto prosty szlak
naszego uśmiechu

26 września 2012

Płk. Ignacy Matuszewski - Testament

Tam, gdzie jest moje serce, są wspomnienia,
o ścieżce wśród kwitnących jabłoni, co trwa
poprzez wieczność. Tym traktem idziemy, mówimy,
śmiejemy się. A nad nami ptaki, rozjaśniają naszą
rozmowę, kryjąc się za blaskiem. Oto moja córka
Ewa, teraz przy mnie, a jednocześnie w Warszawie
w mroku, w kanałach, w rzece krwi Powstania.
Mogłem ją zabrać, sięgnąć ponad oceanem,
zasłonić przed plutonem egzekucyjnym bestii.

Nie mogę jeść, papieros za papierosem. Wszędzie
popiół. Gdzie grób Ewy, mojej córki, pyta Hiob
Polak nad przepaścią, nad kresem człowieczeństwa.
Nikt nie wyjaśni tych dni, piach wchłonął istotę
ducha, krew. Nikt już nie wyjaśni przyczyny.
Moje serce, marzenie o ścieżce pośród kwitnących
jabłoni, będzie trwać przez wieczność. Jak w krysztale
sekundy zatopiony nasz spacer, twoje warkocze.
Uśmiech Ewy, mojej córki. Wyciągam rękę w tej innej
przestrzeni. Czy rozumiesz, że trudno postawić
diagnozę epoki, w tym dymiącym kręgu czerni.

Żyłem więc pośród was, Polacy, i cierpiałem z wami.
Nie spalajcie mojego serca w esencji aloesu. Zapisuję
wam jeziora z nenufarami, wodą jakże przejrzystą
do głębi. A sprawę polską prowadźcie dalej, poza świt,
poza przyjęty czas, fatum. Oddaję wam myśl przestrogi.
I krok za krokiem wspinam się za skrzydłem wiatru.
Aż wreszcie stanę na progu świetlistej bramy,
gdzie moje dziecko ponad chmurami. Pamiętajcie
o Ewie, sanitariuszce Zgrupowania Baszta AK.

23 sierpnia 2012

Czy pamiętasz o marzeniu?

Zastanawiasz się, czy marzenie powinno być
długą opowieścią, nie dokończoną w konwencji
jakieś obrazy, jakieś dialogi i postaci ludzi
dev lub istot, których nikt jeszcze nie odkrył
tak, jak wątek hipnotycznej rozmowy, za którą
jaka stoi pustka, jakie metafizyczne szyderstwo

tak, ludzie poza twoim marzeniem będą oddawać
pokłon Nihil, bo nie chcą czekać na przyjście
nasyconego, pełnego znaczeń blasku - podobnie
jest, gdy twórca nie osiąga świecenia barwy
a znawcy kolekcji, bywalcy galerii tłumiąc
niesmak odchodzą - czy pamiętasz o marzeniu.

25 lipca 2012

Spojrzenie przez wizjer

Po 22 latach siedzenia na krześle i patrzenia
przez brudną szybę stawiam tezę o spectrum
polski świat odnosi się do krzywo układanych
chodników dla pieszych, które są jeszcze rozkopane
ponieważ dziwne monstra szukają, krzyczą
tłuką

Nie - w ogóle nie przypominam cesarza Nerona
czyli trwam bez laurowego wieńca, bez przybocznej
straży pod ręką i nie mam kolorowego wizjera
przez który Neron oglądał dynamiczną arenę
na Colosseum, nie podejmę także twardej
decyzji

Dym od smoły i asfaltu wypełnił okoliczne
domy w gorący dzień lata 2012 r.
tu w Warszawie ludzie otworzyli okna i drzwi
balkonów, brakowało powietrza
tak, z polskiej przestrzeni uchodzi powietrze

8 maja 2011

Interwał

to mógłby być "Beniowski," beletrystyczny poemat
jak Polacy wracają do utartych typowych zachowań
jakby nie wyciągnęli odpowiednich wniosków
tak, i leje się "Żubrówka" do grubo ciętego szkła
jutro zwyciężymy, a najpewniej pojutrze da się na mszę
a potem cud

to mógłby być "Beniowski," rozkładają sekwencje
przewidywane wpływy, filiacje, tak, rzeczywiście
wcześniej trzeba uzgodnić, kogo zabiją na początek
by inny dopisał sobie biografię, czemu więc dziwisz się
jakbyś przybył z Hyperborei, po jasnym dniu ujrzał
ciemność, tak, a potem cud

to mógłby być "Beniowski," daję słowo śledzącego
spektakl...

4 marca 2010

Morn

It was yesterday when closing the door 
I had to light the path he had already walked 
but people from my distant past
remind us of the elongate their faces 

As in the cabinet of mirrors 
They are waiting for an alternative time and space 
I can't explain to them that their world 
is just as super nova

A lot of fire a lot of energy that escapes the memory... 

but when I closed the door to my world 

So here on my side of the sky and the stars
the morn of sun blazed

so, it's different spectrum of colors

25 lutego 2010

Aether

w tę podróż nie zabiorę ze sobą
nikogo - długa droga i ośnieżone
wierzchołki gór jak za mgłą
umyka więc punkt orientacji

będę szukał z trudem szlaku
szczególnie w nocy dlatego lepiej
zostawić przyjaciół znajomych
w ogóle świat
będę się potykał o kamienie
dlatego w plecaku tylko
koc i trochę prowiantu
może motek nici

a w ręku kij jako miara kroków
nie muszę się spieszyć
wiem
że wyruszę

16 maja 2008

Wenny, your art

Wenny Chang, it's amazing,
you are Daughter Chinese tradition
of the art. this vision as the mountains
of soul Wang Wey - for me.
sorry, this vision as the colour,
letter, source of Li Sao...
but May is immortal so for ever.

Wenny Chang, it's amazing,
your Art is joining - the expression
of west, expression of east...
just you esteemed the painting of Paul Klee,
his cautious line - the pointe
our full times.
but May is immortal so for ever.

I'm seeing a road, cloud of a sand,
as the impasso-sepia.
there Master standing, he waiting
before the narrow-pass...

but this May is immortal so for ever.

24 stycznia 2008

Agnus

pociąg odjeżdża i rozpędzają się światła
przeciągle rozmazują na szybie
podróżni śpią w swoich odległych miastach
płyną zasłonięte drzwi przedziału
otwarta książka leży i przewraca strony
raz tu raz tam

wiruje szelest różnych języków słów sylab
wspinaczka w tej wieży jest mozolna
płaszcz oddycha wiatrem żagiel
nieobecni zmęczeni przytuleni do plastra
koloru sepii... powoli odklejamy myśl
i dopiero wtedy wyraźnie rysuje się cień

nie ma już wymiany spojrzeń tak
to conductor

15 grudnia 2007

Czas piszczałek

co zagląda przez okna tu
a spojrzenie odbicie z odbicia pali
trudno wciąż uciekać przed ręką
przed rosnącym pulsem

jeśli przyjdzie nam pląsać w korowodzie
buffo na chropawych deskach lub jarmarku
połyskliwych piszczałek w chwili przyklejania ust
nosa... przecież kres bywa początkiem

jeśli przyjdzie nam połykać ogień
w kruży mieszać piołun upadać
wiele razy... przecież nie ma innej drogi
tuż przed wschodem

16 listopada 2007

Poza oddechem

ławice głębiny pusta otchłań toczymy tędy
najmniejsze ziarnko po krawędziach pasmo
pióra

oczyszczać nie zostawiamy za sobą śladu
tylko oczyszczać z uwagą powściągnięciem
dotykamy
rozlewa się ogień

czy znak że na chwilę przed brzegiem
w nasyceniu światła sięgając poza sieć
trwamy
gipsowy odlew

będziemy biec
nic już nie powstrzyma nie zmusi nas
powracających tam
mgnienie

dynamis... ponad warstwami błękitu