nie ma zbawienia we wsi
to jedenaście kilometrów za Czarnolasem
wysoko nad rzeką milczą ptaki
jestem u piekarza
postać suche dłonie brak bruzd
za plecami Demetra
nie umie on wyrobić zdania skupieni
nad zapachem pieca czekamy
pierwszą kromkę zatrzymam jeszcze nie
najpierw uwolnimy psa z łańcuchów
potem zagnamy krowę do obory
co tu więcej chronić przed złym okiem
jakiego Krzysztofa jaką Kerę...
nocą już w Zwoleniu koń wbiega na łąkę
dotyka chrapami gwiazd dalej ciągnie wóz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz